Film animowany Ralph Demolka pojawił się w kinach w roku 2012 i od razu wygrał serca moje i mojej żony tematyką, klimatem, i przede wszystkim ilością nawiązań do oldschoolowych gier sprzed lat. Ralph Demolka w Internecie, który zadebiutował w zeszłym roku, tylko potwierdził to umiłowanie.
Pierwszego Ralpha (Wreck-It Ralph) oglądaliśmy z żoną, natomiast drugiego (Ralph Breaks the Internet) już z naszą córką w tle. Co prawda nie jest to jeszcze jej kategoria wiekowa i do kina udaliśmy się bez niej, ale kilka trailerów i różnych innych materiałów zdążyła już obejrzeć.
Ralph jest spoko, Vandelopa też, natomiast żona zachwyciła się postacią Shank, która pojawia się w drugiej części. Nic więc dziwnego, że Shank wylądowała na tapecie laptopa Ewy. A skoro już się tam znalazła, to i Kasia zaczęła o nią pytać. Siłą rzeczy poznała nową bohaterkę i najwyraźniej także bardzo ją polubiła.
Shank to boss w grze Slaughter Race - z pozoru wygląda na łobuza, ale okazuje się bardzo mądrą, miłą, i niezależną twardą dziewczyną. Właśnie tym ujęła moją żonę, która dorastała oglądając bajki o delikatnych, kruchych, zagubionych księżniczkach czekających na swojego księcia. Shank na nikogo nie czeka - jest księżniczką XXI wieku.
Ciekawostką niech będzie fakt, że w drugiej części Ralpha w wątku fabularnym pojawia się kilka nazw gier, w tym epizodycznie Wizard Quest. Tą samą nazwę ma jedna z naszych gier Enclave Games, która została wydana kilka lat temu.
Zupełnie z innej beczki, swego czasu zastanawialiśmy się (głównie ja się zastanawiałem) co sprezentować Ewie na jej urodziny. Skoro ona mogła postarać się o wyścigówkę LEGO na dzień ojca “od Kasi”, to i ja mogłem się czymś zrewanżować. I tak się właśnie stało - “razem z Kasią” postanowiliśmy sprezentować Ewie Shank.
Trzeba przyznać, że nie ma abyt wielu opcji jeśli chodzi o zabawki z Shank, ale na szczęście Funko Pop dostarczyło - jest cała seria figurek Pop z drugiego Ralpha, więc i Shank się tam znalazła.
Zamówiłem, dotarło, i okazało się być super prezentem. Tak fajnym, że Kasia co jakiś czas wykrada figurkę z biurka Ewy i się nią bawi, chociaż ciągle powtarzamy, że to “zabawka mamy”. Tak samo jak “moja” wyścigówka LEGO ciągle leży u niej w pokoju… Cóż, nie ma lekko!