Powrót

Trampolinowe szaleństwo

Tak się złożyło, że wczoraj był jednocześnie: dzień matki, wybory do Parlamentu Europejskiego, i zorganizowana przez naszą wspólnotę mieszkaniową impreza związana ze zbliżającym się dniem dziecka. Co prawda dzisiejszy wpis będzie bardziej “Tata” niż “Developer”, ale chciałem go opublikować chociażby dla samego zdjęcia ze zjeżdżalni.

TataDeveloper - Trampoliny zjeżdżalnia

Wczorajszy dzień zaczął się normalnie - wstaliśmy wszyscy troje względnie rano i ogarnęliśmy sobie śniadanie. Wyszliśmy z domu w okolicach 10:30 - na szczęście w punkcie do głosowania było pusto, więc bez problemu mogliśmy oddać głos i pójść od razu na autobus. Co prawda na Targówek jechaliśmy prawie godzinę, z dwoma przesiadkami, ale dotarliśmy bez problemów.

Kilka minut po 12:00 byliśmy już na trampolinach w Hangarze 646. Kasia najpierw nieco nieśmiało do nich podchodziła, ale po chwili rozkręciła się na dobre. Mimo, że ma dopiero trzy lata z małym hakiem, a większość atrakcji jest dla nieco większych dzieci, to i tak chciała spróbować wszystkiego i wspiąć się wszędzie - tym bardziej, jeśli mówiliśmy, żeby tego nie robiła.

TataDeveloper - Trampoliny skok

Największą atrakcją była jednak zjeżdżalnia. Dosyć duża, bo na wysokości drugiego piętra. Na początku zjechaliśmy razem, i tak jej się spodobało, że od razu chciała zjechać ponownie, ale tym razem “ja sama”. Udało się ją przekonać na drugi wspólny zjazd, ale za trzecim już nie było wyjścia.

Zaczęła zjeżdżać, i tak mniej więcej w połowie widać było podskakujący tyłek i przytłumiony krzyk, więc liczyliśmy się z płaczem, ale od razu po zjechaniu Kasia wstała z uśmiechem i krzyczała “jeszcze”!

TataDeveloper - Trampoliny idziemy

Zdaję sobie sprawę, że dzieci momentami są nieustraszone, bo po prostu nie zdają sobie sprawy z możliwych konsekwencji, ale nadal pamiętam jak jeszcze niedawno nie chciała zjechać z półmetrowej mini zjeżdżalni na placu zabaw, bo “za wysoko”, a tu taka akcja. Szacun.