Udało się ogarnąć temat nauki Kasi gry w szachy, choć początki nie były łatwe - na szczęście z pomocą przyszły zajęcia dodatkowe.
Jeśli ktoś śledzi wpisy na tym blogu, to od razu zorientuje się, że nie było części pierwszej - zgadza się, bo nie było za bardzo czego dokumentować. Co prawda rok czy dwa lata temu wyciągnąłem szachy, które miałem od dzieciństwa, żeby pokazać Kasi o co chodzi, ale był to czas, kiedy mocno przeżywała każdego rodzaju gry, w których rozgrywka polegała na próbie pokonania przeciwnika.
Przegrywanie czy popełnianie błędów to temat, nad którym pracujemy od dawna. Dlatego zazwyczaj graliśmy w gry kooperacyjne, lub takie, w których każdy zbierał lub rozwijał coś swojego i nie musiał wchodzić w interakcje z innym graczem w żaden sposób, np. Ubongo czy Via Magica. Gry kompetytywne pokroju 8 Bit Box czy Monopoly sprawiały już więcej problemów. Szachy to jednak bezpośredni pojedynek, więc początki do łatwych nie należały - zostawiliśmy to na później.
Wraz z pójściem Kasi do pierwszej klasy szkoły podstawowej przyszedł czas na podejście drugie - tym razem ze wspomaganiem. Zapisałem ją na lekcje szachów spośród różnych ofert zajęć dodatkowych, które odbywają się u niej w szkole: padło na Zagrajmy w Szachy od PomysŁowców, które prowadzi Mariusz Szewczyk. Udało się znaleźć termin po zajęciach, więc logistycznie jest idealnie - nie trzeba wracać do domu ani nigdzie specjalnie jeździć.
Po pierwszych zajęciach Kasia była bardzo zadowolona - pokazywała mi ruchy, których się nauczyła, a po drugich zagraliśmy prawie całą partię! Niesamowite jak szybko przyswoiła wszystkie ruchy i jak łatwo odnajduje najlepsze rozwiązania na planszy. Po każdych zajęciach wraca szczęśliwa i opowiada czego się nauczyła - ostatnio roztrzaskała wszystkie zadania z matem w jednym ruchu. Widać, że czerpie z tego przyjemność i mam nadzieję, że będziemy to rozwijać w przyszłości.